Jaguar 3 1/2 liter Mark IV
Kształtnie wyprofilowane nadkola, długa maska, duże chromowane reflektory, monumentalny grill, a na nim srebrna figurka. Przyznajcie się ilu z was pomyślało o autach marki Rolls-Royce. W tym przypadku to nie Spirit of Ecstasy zdobi samochód ze zdjęć, a skaczący kot. Mamy tu do czynienia z Jaguarem 3 1/2 litra z 1948 roku.
Niby podobny jednak inny, bo w stylu panującym w tamtej epoce. Jeśli już mielibyśmy się doszukiwać podobieństwa z autem jakiejś innej marki to najbliżej mu do Bentleya choć Jag wydaje się zwinniejszy, dynamiczniejszy. Williama Lyons'a - jeden z założycieli firmy lubił mieć wpływ na proces projektowy. Nie posiadał jednak zdolności rysunkowych, aby pokazać inżynierom jak poprowadzić linię nadwozia, ale dobrze wiedział, czego pragnie potencjalny klient Jaguara i jakich specjalistów potrzeba do zespołu pracującego nad autem. To ci rzemieślnicy tworzyli pełnowymiarowe modele aut, aby dopracowywać ogólny kształt i detale, które wpływały na ostateczny wygląd auta.
Projekt tego modelu wywodzi się z czasów przedwojennych, gdy Jaguar jeszcze nie był Jaguarem, a marką znaną jako SS Cars Limited

Czasami aktualizacja nazwy i loga przynosi efekty, choć jak pokazały
niedawne wydarzenia nie zawsze muszą być one dobre. Ze zmianą technologii też może być różnie,
jednak na początku życia marki te decyzje miały trochę inny wydźwięk. Bo Lyons postanowił zmienić
konstrukcję auta na w pełni stalową. Należy pamiętać, że poprzednie modele były oparte na
konstrukcji drewnianej. Marka SS była prawdopodobnie jedną z pierwszych, która produkowała w
pełni stalowe nadwozia, a na pewno pierwszą małą firmą, która składała nadwozia z indywidualnych
paneli, a nie kupowała kompletnych nadwozi od zewnętrznych dostawców.
Nie była to jednak jednorazowa sytuacja gdyż zdarzała się również przy kolejnych modelach, jednym z lepiej znanych szybkich aut tańszych od konkurencji był Jaguar E type.
Wracając jednak do samego samochodu, mamy tu do czynienia z modelem 3 1/2 litra, gdzie nazwa jednocześnie informuje nas o pojemności tego sześciocylindrowego silnika. Oficjalne nazwy samochodów po wznowieniu produkcji po wojnie brzmiały: Jaguar 1 1/2 , 2 1/2, 3 1/2 litra. Ta nijaka nazwa nie przypadła do gustu późniejszym właścicielom i być może samemu kierownictwu gdyż po wprowadzeniu na rynek modelu Mark V, pierwsze powojenne samochody były znane, jako Mark IV. Choć Jaguar nigdy ich oficjalnie tak nie nazywał.
Skoro mowa o silniku to jednostka 3 1/2 litra pozwalała na osiągnięcie prędkości maksymalnej na poziomie 91.8 mph (147.7 km/h), przyśpieszenie do 50 mph (80km/h) w 9s oraz przejechanie 1/4 mili w 19.4s. To wszystko przy spalaniu na poziomie 18-20 mpg (15l na 100 km). Porównując to do współczesnych aut nie są to jakieś szalone wartości. Należy jednak pamiętać, że mamy do czynienia z autem z lat 40 tych. Ówczesna prasa wręcz wychwalała ten model. Takie BMW M5 owych czasów. Danych odnośnie drogi hamowani niestety nie znalazłem. Pewnie były na podobnie wysokim poziomie i hamulce dzielnie radziły sobie z masą własną 1627kg za sprawą 14 calowych bębnów ukrytych za 18 calowymi kołami. Nie wstawiałbym jednak ich na próbę w dzisiejszym ruchu miejskim. Takie atrakcje tylko dla ludzi o silnych nerwach i dobrym refleksie. Bo nie oszukujmy się nawet taki 10 letni Golf dysponuje lepszymi oponami i wspomaganiem hamulców.

Spoglądając na bardziej współczesne auta np. BMW e30 wersje cztero- i sześciocylindrowe delikatnie
różnią się od siebie stylistycznie, podobnie było i tu. Jednostka 1 1/2 litra to silnik czterocylindrowy,
pozostałe to sześciocylindrowce. Czterocylindrowce miały mniejsze reflektory oraz krótszą maskę. A
jak rozpoznać między sobą wersje dwulitrowa i trzylitrową nie patrząc na znaczki? Trzeba policzyć
ilość belek w grillu. Szerszy w modelu 3 1/2 litra miał ich siedemnaście, gdy wersja 2 1/2 litra o dwa
mniej, czyli 15.

DETALE
Zwróćmy uwagę na klamki, które zazwyczaj rzucają się w oczy już z daleka, tu są prawie niewidoczne.
To wszystko za sprawą sprytnego ich ulokowania na listwie chromowanej biegnącej wzdłuż nadwozia.
Szerokość listwy ozdobnej i wielkość samej klamki sprawia, że praktycznie nie widać jej na pierwszy
rzut oka. Jedyną widoczną z daleka jest ta umieszczona centralnie na klapie bagażnika.




Długość i delikatnie opadająca linia przednich błotników przywodni na myśl te ze sportowych modeli dwudrzwiowych. Te zabiegi sprawiają, że auto nabiera bardzo dynamicznej sylwetki. Oczywiście, jeśli porównać Jaguara do Coupe Bugati to samochód z kotem na masce wypada trochę blado, ale mówimy tu o nadwoziu czterodrzwiowym - sedanie długości 4724mm

Gdy za nią pociągniemy naszym oczom ukazuje się dość pojemny bagażnik. Tylko ta klapać wydaje się za ciężka jak na swoje gabaryty. A to dlatego że skrywa ona w sobie zestaw narzędzi.


Wszystko pięknie ale gdzie jest koło zapasowe, czyżby Jaguar kazał swoim klientom babrać się w błocie i szukać koła zapasowego zamocowanego od dołu? Na szczęście projektanci firmy wybrnęli z tego w dość gustowny sposób. Poniżej klapy bagażnika znajduje się kolejna skrytka, ukryta za panelem z tablicą rejestracyjną, a w niej koło zapasowe.

Nie wiem czy to tylko moja przypadłość ale ja po otwarciu owej skrytki widzę nawiązanie stylistyczne do Porsche Panamera z podniesionym spojlerem. Podobnie jak w niemieckich autach linia bagażnika płynnie nawiązuje do linii tylnych błotników. To jakby ta sama krzywa tylko
delikatnie rozciągnięta do góry, aby połączyć się z tylną ścianką przedziału pasażerskiego, która
płynnym łukiem przechodzi w dach. Nie tak kwadratowo jak w innych, a płynniej. To tak jakby
porównać Mercedesa CLS do E-klassy czy Volvo. Spójrzcie na boczną linię auta ile w niej dynamizmu.
Długość i delikatnie opadająca linia przednich błotników przywodni na myśl te ze sportowych modeli dwudrzwiowych. Te zabiegi sprawiają, że auto nabiera bardzo dynamicznej sylwetki. Oczywiście, jeśli porównać Jaguara do Coupe Bugati to samochód z kotem na masce wypada trochę blado, ale mówimy tu o nadwoziu czterodrzwiowym - sedanie długości 4724mm

Gdy oglądamy nadwozie fragment po fragmencie rzuca się w oczy srebrna listwa w słupku B, ukrywa się tam kierunkowskaz. Takie świetliste skrzydełko pokazujące się światu tylko gdy jest taka potrzeba.
Tak dochodzimy do najważniejszej przynajmniej dla mnie części auta - przodzie. To tu rozgrywa się
pierwsze starcie decydujące o tym czy będzie to miłość od pierwszego wejrzenia czy tylko nic
nieznaczące spotkanie. Wielkość reflektorów ich umiejscowienie w stosunku do chłodnicy i nadkoli
tworzą rysy twarzy auta. To te proporcje decydują czy mamy do czynienia z boginią czy tylko szarą
myszką. Poszukajcie sobie w Internecie zdjęć wersji 1 1/2 litra, która ma mniejsze reflektory, a
zrozumiecie, o co mi chodzi. Oczy oknem duszy. Oba reflektory miały identyczny kształt i
aby zachować odpowiedni układ strumienia światła na drodze nieoślepiający samochodów jadących z
przeciwka - lewy świecił trochę słabiej.


WNETRZE
Skoro była mowa o pięknie zarysowanej linii dachu czas zajrzeć do środka czy na tylnej kanapie jest
jeszcze jakieś miejsce. I tu zostałem pozytywnie zaskoczony, bo spodziewałem się klaustrofobicznej
klitki gdzie ciężko mi będzie znaleźć miejsce, aby zrobić jakieś sensowne zdjęcia. Rozsiadłem się na
tylnej kanapie i szukałem kadrów bez zamartwiania się czy mam odpowiednio szeroki obiektyw.
Miejsca nad głową również było pod dostatkiem.


Oczywiście zawsze mogłoby być jaśniej, dlatego dla nieusatysfakcjonowanych
pasażerów przewidziano lampki zainstalowane w tylnych słupkach. A samej kanapy z masywnymi
podłokietnikami nie powstydziliby się w najbardziej stylowym dworku z lokajem.

Tym, którym jednak
zbyt klaustrofobicznie i ciemno proponuję wizytę z przodu gdzie oprócz większej powierzchni
przeszklonych mamy do dyspozycji otwierany pokaźnych rozmiarów dach. Więcej światła i powietrza
znajdziemy tylko w Cabrio. Pora zasiąść na tronie i spojrzeć na to królestwo z za sterów. Duża czarna
kierownica kontrastująca z drewnem i jasnym obiciem wnętrza to sygnał, że zasiadamy na
najważniejszym miejscu w aucie. Rozmiary kierownicy to nie tylko symbol wagi stanowiska, ale i
wymóg praktyczny w końcu nie było tu wspomagania. A jakoś w końcu trzeba okiełznać tego demona
szybkości.
Patrząc na deskę rozdzielczą nachodzi myśl czy aby przypadkiem Jaguar nie był pionierem zabiegu znanego z najnowszych supercarów tzn prędkościomierza z prawej do wglądu pasażera. Prawda jest jednak inna. W momencie przygotowywania auta nikt nie przewidział wersji na rynki z kierownicą po lewej stronie (LHD), nie zmieniono układu zegarów. Podobnie z hamulcem ręcznym. Zmiana lokalizacji kierownicy namieszała trochę pod maską. Zmieniając grubość kolumny kierownicy z 51 mm na 32 mm oraz innym pakowaniem samej przekładni. Rozglądając się dalej po wnętrzu dostrzegamy piękne w formie korby i klamki w drzwiach oraz przełączniki na desce rozdzielczej. Na środku nad zegarami zlokalizowano jeszcze jedną tajemniczą korbkę. Służy ona do uchylania przedniej szyby. To taka klimatyzacja z poprzedniej epoki.
A jak tak ten długodystansowiec sprawdzał się w prestiżowych rajdach, w końcu przy dobrych osiągach silnika 3 1/2 litra ktoś na pewno wpadł na pomysł startu tym autem. W Rajdzie Monte Carlo pierwszy raz pojawił się on w 1938 r za sprawą JOH Willing'a który wygrał główna nagrodę w Concours de Comfort oraz zajął 42 miejsce w generalce. Co było bardzo dobrym wynikiem ja dla seryjnego auta za tą cenę. Kolejne starty tego modelu miały miejsce dopiero w 1949 r gdzie na linii startu pojawiły się dwa Jaguary 3 1/2 litra. Jedno auto nie ukończyło wyścigu, natomiast drugie przyjechało na 75 miejscu w generalce. W tym czasie konkurencja miała już mocniejsze i nowsze modele, dlatego na kolejne wyniki Jaguar usiał poczekać do czasu nowego modelu Mark V.

Jak zatem ten samochód spisuje się w obecnych czasach - dla mnie nad wyraz dobrze tylko nie
możemy od niego zbyt wiele oczekiwać. Prestiż na najwyższy poziomie, komfort nie do pobicia.
Utrzymanie w sprawności w technicznej też ponoć nie jest trudne w końcu to czysta mechanika.
Przynajmniej tak mówi zaprzyjaźniony mechanik właściciela auta, chociaż nie wiem czy można mu
ufać, bo nie jest on tylko weekendowym garażowym specem, a mechanikiem na dużym statku.
Jedynym problemem może być droga hamowania auta, która zależna jest od tego jak mocno
naciśniemy pedał i czy wąskie opony nie zerwą przyczepności. Tu trzeba wcześniej planować gdzie
zaczniemy hamować. Nie zmienia to jednak faktu, że podróż tym autem to wyjątkowe przeżycie. Ja z
tym autem spędziłem dwa dni i wciąż mi mało, chętnie zagłębiłbym się ponownie w jego fotelach i
podziwiał przetłoczenia karoserii. Jeśli natraficie na ten model na swojej drodze warto poświęcić mu
chwilę czasu, nie ma ich zbyt wiele. Ilość łącznie wyprodukowanych wszystkich wersji Mark IV 3 1/2
litra to 11969 z czego zostało ok 6,4% czyli tylko ok 766 sztuk.
A tu mamy do czynienia z jednym z prawdopodobnie tylko 35 zachowanych modeli 3 1/2 litra z kierownica po lewej stronie. Sprzedawano je głównie do Brazylii oraz USA, a w Europie do Belgi oraz Szwajcarii. Najbardziej znanym właścicielem LHD 3 ½ litra był Clark Gable – zakupił on białe Drophead Coupe z czerwonym wnętrzem i kołami tzw disc wheels. Jego auto o numerze nadwozia SL3262Z sprzedano w 2011 roku na aukcji w Monterey za 110.000USD.
A tu mamy do czynienia z jednym z prawdopodobnie tylko 35 zachowanych modeli 3 1/2 litra z kierownica po lewej stronie. Sprzedawano je głównie do Brazylii oraz USA, a w Europie do Belgi oraz Szwajcarii. Najbardziej znanym właścicielem LHD 3 ½ litra był Clark Gable – zakupił on białe Drophead Coupe z czerwonym wnętrzem i kołami tzw disc wheels. Jego auto o numerze nadwozia SL3262Z sprzedano w 2011 roku na aukcji w Monterey za 110.000USD.