Belgia - Antwerpia



Każde miasto ma swój charakter a jego odkrycie leży w rękach odwiedzającego. Jedni szukają lokali na wieczorne imprezy, inni ciekawostek historycznych. Ja daję się wciągnąć przez uliczki. 


To jak miasto jest rozplanowane, czy mamy do czynienia prostopadłą siatką ulic czy nieregularną formą ma wpływ na nasz sposób poruszania się. Ta druga opcja jest ciekawsza dla oka i mocniej działa na naszą wyobraźnię. Budzi naszego wewnętrznego odkrywcę ciekawego co jest za zakrętem, w końcu na zakończeniu tych łuków na pewno kryje się niespodzianka. 


Tak jak na zdjęciu poniżej gdzie dopiero po przejściu z uliczki do dużego skrzyżowania ukazuje się wysoki punktowiec normalnie niewidoczny z poziomu ulicy.


Jak to możliwe że taki kolos ukrył się przed wzrokiem, winna temu była kręta i wąska uliczka z wysoka zabudowa zasłaniającą widoki w oddali. Skupiajac sie na tym co mamy na wysokości wzroku można przejść obok nie zauważając wielu ciekawych rzeczy. Mój wzrok pewnie by nie powędrował do wysokościowca gdyby nie jadący w tamta strone tramwaj.
Duża ich liczba zmusza do czujnej obserwacji otoczenia w końcu szkoda by było tak szybko i niefortunnie zakończyć znajomość z tym miastem. Na szczęście na większych skrzyżowaniach tory dodatkowo oznaczono biało-czarną szachownicą.


Tylko chodzić i odkrywać nowe obiekty i nowe przestrzenie. 




Zdarza się tak że na końcu zaokrąglonych ulic trafimy na ścianę kolejnej. Może nie prowadzi to tak dobrze jak łuki czy otwarcia widokowe ale nie zmienia to faktu że radość odkrywania każdego kolejnego skrawka jest wielka. Można oczywiście chodzić po mieście z mapa i z góry wyznaczonymi celami jednak tych drobnych lokalnych cudów nie będzie na mapie, je znajdujemy przypadkiem.



Są też miejsca które pomimo informacji w przewodnikach internetowych nie są łatwe do zlokalizowania. Takim miejscem jest uliczka Vlaeykensgang. W samym centrum w okolicy katedry ukryta przed wzrokiem turystów. Wchodzimy do niej poprzez bramę jednej z kamienic. Jak już znajdziemy odpowiednie wejście naszym oczom ukazuje się nastrojowa średniowieczna przestrzeń z topowymi restauracjami.


Spacerując po mieście wszędzie widzimy zieleń, doniczki na oknach, pnącze wijące się po ścianie, tutaj zawsze zieleń się przedostanie. A patrząc na zdjęcia satelitarne może się wydawać, że nie natrafimy tu na zbyt wiele zieleni poza parkami. Rzeczywistość jest jednak inna.


Do parków oczywiście też dotarłem. W końcu nie byłbym sobą gdybym nie spędził chociaż chwili w zieleni, a parków w okolicy dostatek. Może nie w samym centrum ale 20 minutowa podróż autobusem sprawiała że przenosiliśmy się w inny świat. Pałacyk wśród zieleni przy zbiorniku wodnym. W takich miejscach dawni artyści szukali natchnienia.    

Poniżej zdjęcie Rivierenhof


Oraz Den Brandt


Nie jest to jednak sytuacja znana tylko z opowieści z dawnych lat, sam natrafiłem na artystkę z farbami i papierem. W pewnej chwili pomyślałem nawet o poszukaniu papierniczego i zaopatrzeniu się we własne przybory. Doszedłem jednak do wniosku że mam zbyt mało czasu i skupię się tym razem na fotografii. Szkicowanie zostawię na inną okazję.


Jeśli sprawdzić ile czasu spędzałem w danym miejscu to w pierwszej trójce byłyby parki. Oczywiście nie chodziło tylko o sama zieleń ale i o te pałacyki i zameczki ukryte wśród zieleni. Czasami trzeba było wejść w pokrzywy ale co innego zrobić gdy przed oczami pojawiają się wyjątkowe ujęcia Streckshof.



Parki i ogrody przy dworkach i pałacach pozwalają odetchnąć, odpocząć i poszukać inspiracji do kolejnego kierunku spaceru. Tak właśnie znalazłem kolejne miejsce. Przesuwając palcem mapę w telefonie znalazłem ulicę Cogels-Osylei opisana jako zabytkowa ulica z bogatą architekturą. Nie miałem wyjścia, musiałem sprawdzić co ukrywa się pod takim opisem. Zabudowa rzeczywiście różniła się od tej w centrum miasta, inne proporcje działek pozwoliły na budowę budynków przypominających pałace i dworki. Każdy budynek z osobna zasługiwał na zdjęcie, ja tu tylko jedna umieszczę z przejeżdżającym tramwajem.


Tyle obiektów wartych zobaczenia ale nie możemy zapomnieć o Dworcu Centralnym, spektakularna architektura przywodząca na myśl budynki pałacowe lub katedry. Warto poświęcić chwilę na podziwianie tego cuda architektury. Jeśli patrzymy na ten budynek od frontu nie widać wielkiej stalowej konstrukcji hali dworcowej i bardzo łatwo przypisać mu inną funkcję. Gdy wracałem autobusem do kraju polski kierowca pytał się mnie co to za pałac obok przystanku. Nie mógł uwierzyć że to dworzec kolejowy.



Nie omieszkałem odwiedzić największej, a na pewno najwyższej atrakcji miasta - katedry Najświętszej Marii Panny. 
Strzelistość formy, wyjątkowe wnętrze z pięknymi sklepieniami krzyżowo-żebrowymi. Pomimo że nie mam wyjątkowego zestawu zdjęć z tego miejsca to warto było wydać 8 euro na wstęp.

katedra Antwerpia


Obszedłem katedrę dookoła szukając ciekawego ujęcia budynku pokazującego jego wymiary zewnętrzne, jednak liczne remonty budynków otaczających jak i rusztowania przy samej wieży kościoła sprawiły że w ostateczności nie mam żadnego zdjęcia z zewnątrz.

Zauważyłem jednak w oddali diabelski młyn - The View Antwerp stojący nad rzeką.


Są jednak miejsca na które nie da się trafić przypadkiem spacerując po centrum, czasami warto rzucić okiem na mapkę z informacji turystycznej lub sprawdzić co ciekawego jest na profilu miasta na instagramie. W oczy rzuciło mi się zdjęcie przedstawiające nowoczesna kładkę pieszo rowerową. Sprawdziłem na mapie w której części miasta się znajduje i ruszyłem na podbój. Nowa okolica i nowe doznania.


Kolejne miejsce znalezione dzięki potędze internetu to spiralna klatka schodowa budynku Den Bell - dawnej siedziby państwowej firmy telekomunikacyjnej. W czasie mojej wizyty trwały tam prace remontowe elewacji i do końca nie wiedziałem czy wchodze do odpowiedniego miejsca. W obecnej chwili jest to urząd miasta. 


Kolejny obiekt który znalazłem w ten sposób to budynek Port House - połaczenie zabytkowej architektury z nowoczesna formą. W odległej części, z dala od zabudowy mieszkaniowej, w miejscu gdzie przypadkowy turysta nie trafia.


Z części przemysłowo-portowej wracając do centrum trafiłem w okolice Museum aan de Stroom położonego przy rzece Scheldt. 
 

Po zachodzie słońca wróciłem do dobrze mi znanych bocznych uliczek centrum miasta szukając oświetlonych elewacji. 



Musiałem też uchwycić Fontannę Brabo na środku rynku w Antwerpii.


Chciałem również z fotografować Dworzec Centralny jednak gdy przybyłem na miejsce okazało się że oświetlenie nie działa w pełni. Wykorzystałem jednak sytuację i uchwyciłem bramę chińskiej dzielnicy z widokiem na dworzec.


Ostatni wieczór w Antwerpii poświęciłem na odwiedzenie centrum i fotografowanie o niebieskiej godzinie. Miałem kilka miejsc na oku ale żadne z nich nie było wyposażone w oświetlenie akcentujące architekturę. Doszedłem do wniosku że zamiast się denerwować że nie mam jakiegoś zdjęcia to po prostu przejdę się uliczkami w stronę kawiarenek zlokalizowanych przy jednym z rond. Otaczające budynki były już mi dobrze znane z poprzednich spacerów za dnia. Wieczorem nabierały jednak innego wyrazu. Zbliżając się do restauracji usłyszałem muzykę. Kawałek wydawał się znajomy jednak nie wiedziałem dokładnie kto go wykonuje. Z pomocą przyszła aplikacja na telefonie - "Sarah Menescal - I'll be there for you" utwór ten będzie zawsze mi się kojarzyć z pustą nastrojowa uliczką. Myślałem że źródłem muzyki jest jeden z lokali albo zbliżam się do jakiegoś koncertu. Okazało się jednak że to któryś z mieszkańców stworzył ten wyjątkowy nastrój puszczając głośno muzykę i otwierając szeroko okna.